Teoria ziewania

2015-02-25Blog3248

Jeżeli chodzi o współczesną naukę, najbardziej cenię sobie BAH Fest.

Pełna nazwa festiwalu brzmi „Bad Ad Hod Hypotheses Festival„, co w zasadzie jest doskonałym opisem wielu ewolucyjnych wyjaśnień na jakie trafiłem, dla niepoznaki przedstawianych w masowej prasie jako fakty z serii „bo naukowiec powiedział„.

BAH Fest tym się różni od „prawdziwych” festiwalu naukowych, że nikt nie udaje, że przedstawiane teorie brzmią jak nauka, wyglądają jak nauka, są traktowane jak nauka, a w rzeczywistości są do dupy.

I w związku z tym na BAH Fest teoria o tym, że ziewanie jest atawizmem po przodkach, którzy jedli w ten sposób komary spotyka się z zupełnie inną reakcją niż równej wartości teoria, że w wyniku serii niszczących informację genetyczną mutacji powstają zupełnie nowe, funkcjonalne, skomplikowane organy.

Gdybym chciał na BAH Fest przedstawić Teorię Powstawania Programów Komputerowych, która mówi, że programy powstają w wyniku ustawicznego tłuczenia młotkiem w klawiaturę, to by było bardzo wesoło. Ale kiedy inny facet przedstawia Teorię Powstawania Informacji Genetycznej, która mówi, że organy oparte na białkach powstają w wyniku losowego niszczenia kodu DNA, to nikt się jakoś nie śmieje. No, ja się śmieję, ale wtedy wszyscy mówią, że jestem nawiedzony.

Nie wiem dokładnie czego to jest kwestia, że z jednej teorii wszyscy się śmieją, a drugą wszyscy powtarzają jak prawdę objawioną, skoro żadnej nie da się potwierdzić empirycznie i jest sprzeczna ze wszystkimi obserwacjami rzeczywistości.

Podejrzewam, że człowiek po prostu lubi wierzyć w bajki. Nie odróżnia fantazji od rzeczywistości. Może dlatego, że nie ma ochoty.

A może dlatego, że nie ma wyjścia? Bo przerażająca prawda jest taka, że nie istnieje żadna rzetelna, wiarygodna i sensowna koncepcja wyjaśniająca fakt, że w ogóle istniejemy. Taka teoria, którą da się traktować poważnie. Możemy się ewentualnie pokłócić o to, co jest śmieszniejsze: twierdzić, że tak złożony organizm jak człowiek powstał metodą „samo się wzięło i zbudowało, mimo, że w rzeczywistości samo to się tylko może rozwalić”, czy że Bóg wziął, pstryknął palcem i człowiek się wziął i stworzył. Obie wersje brzmią idiotycznie, nie ma co ukrywać.

Sensowne są tylko dla tego, kto jest ignorantem i nie ma pojęcia o czym mówi. Ale kiedy dotrze do niego, że jego organizm składa się z tysięcy sprawnie funkcjonujących układów, których poziom biologicznej złożoności jest nieporównywalny z niczym co kiedykolwiek skonstruował człowiek, każde wyjaśnienie jak do tego doszło brzmi coraz bardziej absurdalnie. Bo już sam fakt, że te układy istnieją jest kpiną z rozumu, ale to, że współpracują ze sobą w trudnej do ogarnięcia harmonii, nasuwa jeden wniosek: to jest niemożliwe.

Tak: fakt, że istniejemy jako byty materialne jest kompletną niedorzecznością. Nigdy bym w to nie uwierzył, gdybym sam tego nie zobaczył.

Dlatego każda teoria próbująca wyjaśnić ten fakt powinna być prezentowana na BAH Fest. Bo tam się można swobodnie pośmiać, bez narażania się na zarzut bycia zacofanym pomyleńcem bez mózgu, co nie rozróżnia co białko, co żółtko, a co aminokwas.

Prawdopodobnie najgłupszą ze wszystkich teorii tłumaczących pochodzenie życia to koncepcja „Bóg stworzył – i już„.

No ja w nią akurat wierzę. A co, mam co innego do wyboru? Jak powiadał Sherlock Holmes: jak się wyeliminuje wszystkie możliwości i zostanie tylko jedna, to ona musi być prawdziwa.

No, chyba, że jest gdzieś jeszcze inna. Schowała się, franca, i się z nas teraz śmieje zza rogu patrząc jak wierzymy w te swoje niedorzeczne pierdoły.

Zresztą zmienię zdanie chętnie i ochoczo, bo męczy mnie widzieć w świecie nauki jeden wielki BAH Fest. Jak mi kiedyś spontanicznie wyrośnie z dupy kaktus, mój kot zacznie latać albo ktoś poskłada żyjątko z materii nieożywionej.

Ba, żeby chociaż ktoś pokazał dobitnie, że to w ogóle możliwe! Ale na to chyba trochę za późno, bo już wykazano, że to niemożliwe. Uczciwie mówiąc, i jedni i drudzy tylko teoretyzują, więc to wszystko o kant dupy rozbić. Cała ta wielka wojna o ewolucję istnieje tylko na papierze i w fantazji ludzi, których nie wiadomo dlaczego określa się „naukowcami”, skoro są de facto pisarzami science-fiction.

Może dlatego, że mają dyplom? Jeżeli tak, to szkoda, że ja nie mam. Też by ludzie wierzyli w moje fantazje. „Teoria Portali” by była teorią naukową. Zresztą zawiera wiele teorii, które by się doskonale nadawały na BAH Fest. Kto czytał, ten wie.

Krótko mówiąc, jesteśmy wszyscy skazani na wierzenie w bajki. Jedyne co możemy zrobić, to wybrać sobie w jaką.

I jak tu traktować cokolwiek poważnie, skoro sam fakt, że istniejesz zaprzecza zdrowemu rozsądkowi?

Podziel się z głupim światem