Tęsknota za krajem

2018-11-19Blog5724

W Polsce spadł śnieg i temperatura spadła poniżej zera.

A u mnie za oknem jest zimno i leje. Ale to zimno to jest południowo-hiszpańskie zimno. Chociaż i tak zimne, bo górskie. Około 13 stopni. Zimno, zimno. Jak w styczniu.

Korzystając więc z tego, że po raz pierwszy w życiu nie mam gwałtownego spadku nastroju i motywacji spowodowanego mrozem i śniegiem, zabieram się entuzjastycznie za wymyślanie przygód kolegi Mojżesza w pierwszej grze fabularnej, którą (wszystko na to wskazuje) dokończę zanim w Polsce śnieg się do reszty roztopi.

Włączyła mi się ostatnio tęsknota za godzinami jazdy na rowerze po Warszawie. To absurdalne, że ze wszystkim miast Polski, w których mieszkałem najbardziej głęboko wbiła mi się w psychikę Warszawa. Może po prostu dlatego, że jest duża i co aktywniejszy eksplorator zawsze tam znajdzie dla siebie miejsca.

Ale cała nostalgia minęła mi jak tylko dowiedziałem się ile tam jest teraz stopni.

Nostalgia więc skręciła gwałtownie i teraz tęskni mi się za jazdą na rowerze po Maladze. Tak, to ma więcej sensu. A Malaga jest wystarczająco duża.

Krótko mówiąc jestem z miasta. Doceniam góry, w których mieszkam, słucham ptaszków i patrzę na gwiazdy. Ale życie jest tam, gdzie są ludzie. A ludzie są tam gdzie jest życie.

Dziwne, zaskoczyło mnie to, że wybór między miastem a wsią okaże się niewiele mniej ważny od wyboru między zimnem a ciepłem.

Przy okazji, po trzech miesiącach w Hiszpanii mogę tylko potwierdzić to, co wiedziałem już wcześniej: że oto mnóstwo ludzi niezadowolonych z życia w Polsce (bo za zimno, albo za ponuro, albo za warcząco, albo za ksenofobicznie) siedzi dalej w tej Polsce. I siedzi tam bez żadnego powodu, zamiast wziąć i wyjechać gdzie indziej. No wymaga to pracy, wymaga to odwagi i wysiłku. Zwłaszcza na początku to jest survival, a najtrudniejszy ze wszystkie jest język. Ale to że to coś jest trudne, to nie powód, żeby tego nie robić, jeżeli są konkretne powody, żeby to zrobić.

Bo w porównaniu z prawdziwie trudnymi życiowymi sprawami, zmiana kraju zamieszkania jest jedną z łatwiejszych operacji.

Znam wiele osób, które nie były szczęśliwe, więc wyjechały daleko, żeby im było lepiej. Ale nie było. Nic im się nie poprawiło. To było łatwe do przewidzenia, bo wzięli tam ze sobą siebie.

Przeprowadzka nie jest dla nieszczęśliwych, którzy chcą znaleźć szczęście. Przeprowadzka jest dla szczęśliwych, którzy chcą być bardziej zadowoleni.

Bo jeżeli jesteś ze sobą nieszczęśliwy, to zapewniam, że winy za to nie ponosi Polska. Ani urzędy. Ani lewactwo. Ani Bóg. Ani nawet twoja żona. To, że jesteś nieszczęśliwy to skutek nie okoliczności, ale twoich własnych decyzji, światopoglądu, czynów, słów i priorytetów. A jeżeli tak, to wyjazd nic tu nie zmieni.

A generalnie wszędzie są ludzie, i wszędzie te same z nimi problemy.

Więc to tylko taka mała osobista notka ode mnie. A dużo lepsze i ciekawsze historie znajdziecie na blogu „Po ludzku„. Dziś pisze pianistka Karolina, która musiała podjąć trudną decyzję:

https://poludzku.com/z-pamietnika

Podziel się z głupim światem