Jeżeli chodzi o Rosję, Krym i Ukrainę to nie mam wątpliwości, że w warunkach powszechnej histerii nie mam co próbować inicjować tutaj dyskusji opartej na czymkolwiek innym niż panika. Histeria jest głośna, myślenie jest ciche. Nikt nawet nie zauważy, że ktoś myśli.

Ale przynajmniej przypomnę krótko fakty i rzucę parę spostrzeżeń, które mam nadzieję podziałają na rozemocjonowane mózgi jak melisa. Ewentualnie jak marijuana. Uspokoją, znaczy.

Oto skrót wydarzeń przed Trzecią Wojną Światową (która istnieje wyłącznie w mediach):

  1. Legalnie demokratycznie wybrany rząd Ukrainy (zwany dalej: Janukowicz) stwierdza któregoś dnia, że do Europy to chyba jednak nie chce. Ciekawe dlaczego.
  2. Wkurzone tłumy mieszkańców Ukrainy zbierają się żeby pokrzyczeć na przemian „rany boskie co to będzie” i „powiesić zdrajcę za jajca”.
  3. Rząd robi więc to, do czego go wybrali, czyli: próbuje przywrócić porządek.
  4. Tłumy wrzeszczą, że biją, że katują, że terror, że zdrada. I zaczynają paraliżować na dobre kraj, który nawiasem mówiąc jest finansową ruiną.
  5. Zachodnie media zachwycone tym, że mają w końcu jakiś większy temat, wrzeszczą radośnie, że dobrzy ludzie walczą o zbawienie, a szatan Janukowicz do wszystkich strzela. Na facebooku powstają profile „kochajmy biedną Ukrainę” oraz „wszystko to wina Janukowicza”.
  6. Tłum wygrywa, legalny rząd ucieka, wszyscy się cieszą, kraj jest w ruinie.
  7. Putin se myśli: o, burdel się zrobił. To ja to wykorzystam. I wysyła kawałek wojska na Krym.
  8. Świat zachodu zesrał się ze strachu.
  9. Putina opowiada pierdoły, że to jakieś nieznane wojska z kosmosu zstąpiły na Krym, a on wysłał swoje, żeby trochę porządku wprowadzić.
  10. Wszyscy na Zachodzie mówią, że Putin to Hitler, a 2014 = 1936. Na facebooku powstaje kilka stron pod tytułem „Trzecia Wojna Światowa”, które zaczynają ze sobą zawzięcie konkurować o lajki publikując tragiczne zdjęcia z Ukrainy. Niestety niewiele mają do wyboru, bo jak dotąd rosyjskie wojsko nikogo nie zabiło, nie pobiło i nie spaliło – czego nie da się powiedzieć o ukraińskich patriotach.
  11. Barak Obama grozi. Ale że zupełnie nie wie czym, wymyśla takie pierdoły, że Putin po rozmowie telefonicznej dostaje kolki ze śmiechu.
  12. Europa też czymś grozi, ale nikt nie wie czym, bo nikogo to nie obchodzi. Przypomnijmy, że mowa o tych krajach, które nie tak dawno temu przyglądały się biernie jak w Rwandzie jedni Murzyni zarąbali maczetami milion innych Murzynów. A wcześniej wycofały swoje wojska. Żeby się nie mieszać. Milion ludzi – no to co? Witamy w Europie.
  13. Wojsko Putina siedzi na Krymie i ogólnie się raczej nudzi, a sam Putin je popcorn i ogląda sobie panikę w zachodnich mediach. Co jakiś czas odbiera telefon, żeby uspokoić któregoś z przywódców Europy, żeby się tak nie bał, bo jak wszyscy wykorkują na serce to nie będzie miał z kim negocjować.
  14. Donald Tusk mówi, że europejska polityka przynosi efekty. Nikt nie wie o jakie efekty mu chodzi i o jaką politykę, ale wszyscy biją brawo, bo fajnie powiedział, swój chłop.
  15. Tymczasem parlament Krymu (tak, Krym ma własny parlament) jednogłośnie uchwala, że chce do Rosjii. I wyznacza datę referendum.
  16. Zachód już prawie dostał zawału. Politycy chodzą posikani. W gazetach słowo „Hitler” pojawia się częściej niż na stronie korwin-mikke.pl. Każdy chce czymś grozić, ale nikt nie wie czym.

I tej szczęśliwej chwili dożyliśmy dziś.

Ciąg dalszy jest już chyba dość oczywisty.

Niestety pomimo prowadzenia nieprzyjemnie agresywnej polityki trzeba przyznać, że jedyny polityk, który zachowuje się w tym wszystkim jak mężczyzna, a nie jak dwunastolatka, która właśnie dostała pierwszej miesiączki i teraz myśli, że się właśnie się wykrwawia na śmierć, to Władimir Putin. Łączę więc wyrazy szacunku oraz żal, że przyszło mi żyć akurat w czasach kiedy Europa zmienia się w kompletne próchno, a jej mieszkańcy są zbyt głupi, leniwi lub zakłamiani, żeby to głośno przyznać.

Chciałem też w tym wszystkim przypomnieć parę faktów, o których wszyscy, którzy widzą w Rosji Szatana narodów zaś w Ukrainie Chrystusa narodów jakoś zapomnieli:

Jakie właściwie umowy międzynarodowe złamała Rosja? Otóż nikt nie wie. Wychodzi na to, że żadne. Wszystkie gazety wrzeszczą o złamaniu prawa międzynarodowego, ale żadna nie podaje którego.

Europa, która zawsze wszystko uzasadnia demokracją nagle zapomniała, że nowe władze Ukrainy nie zostały przecież wybrane w żadnych wyborach i rządzą nielegalnie. A władzę zdobyły siłą obalając legalnie wybrane władze. Paskudnie, nie? Tym bardziej, że gdyby to samo stało się w Paryżu, to nie tylko że nikt by nie bronił nowych władz, ale okoliczne kraje wysłałyby natychmiast własne „siły pokojowe”, żeby uspokoić sytuację. Zgodnie z unijnymi umowami zresztą. Czyli zachowaliby się dokładnie tak samo jak Putin, którego teraz uważają za wcielenia zła. Banda hipokrytów.

Nikt nie potrafi powiedzieć kto właściwie rządzi na Ukrainie. Formalnie Janukowicz dalej jest prezydentem, więc wypadałoby może bronić tej demokracji. Ale nikt jakoś nie chce. Za to jak to samo głośno powie Putin, to wszyscy krzyczą: „e tam – to tylko pretekst żeby wszystkich napaść!”

Ruscy na Krymie jak na razie nikomu specjalnie nie szkodzą. Spacerują sobie i tyle. Biorąc to pod uwagę tytuły ze słowem „wojna” wyglądają jak objaw zaawansowanej nerwicy redaktorów.

Każdy kto był na Krymie wie, że mieszkańcy owego obszaru mają serdecznie w dupie Ukrainę i w ogóle nie uważają się za Ukraińców. I nie mówią na codzień po ukraińsku, ten język jest im narzucany odgórnie i urzędowo. Lokalnie uważają się za mieszkańców tego miasta, w którym od zawsze mieszkają, a ogólnie uważają się za „ruskich” (nie mylić z „Rosjanie”). Zresztą o mnie też zaczynali mówić, że jestem „ruski”. Znaczy, że zaczynałem być „swój”. I słusznie, bo się całkiem „swój” między nimi czułem. Może to moje tatarskie korzenie się odezwały, nie wiem.

Tymczasem referendum się jeszcze nie zaczęło, a już wszyscy wiedzą, że będzie „zmanipulowane”. No patrz pan, a ja głupi myślałem że Krym to jednak taki mało ukraińsko-patriotyczny. Widać czytelnicy internetu i bywalcy kwejka wiedzą lepiej, kto tam jest swój a kto obcy.

A jak się komentuje jednogłośną wolę parlamentu, żeby dołączyć do Federacji Rosyjskiej? No tak, że to wszystko podstawieni agenci. I wszystko jasne.

No to wyobraź sobie, że ty mieszkasz na Krymie. I ktoś zadaje ci pytanie: czy chcesz być częścią Ukrainy czy Rosji?

I ty to pytanie widzisz tak: czy chcę być częścią kraju, którego nigdy nie czułem się częścią, gdzie zmuszają mnie mówić w obcym języku, który jest fatalnie rządzony i mocno uzależniony od kraju obok, który aktualnie nie ma rządu i jest w kompletnej ruinie gospodarczej i nie ma z czego wypłacać pensji, czy też wolę być w innym kraju, daleko silniejszym, który ma zasoby naturalne, silnego przywódcę, gospodarkę w znacznie lepszym stanie, dużo silniejszą walutę, rezerwy złota, wojsko i ten sam język którym mówię?

To co byś wybrał?

Założmy że wybierasz to drugie – i co się dzieje? Cały Zachód spieszy cię ratować krzycząc, że wybory były manipulowane i nieuczciwe.

No powiedzcie mi, jak bezdennie głupim można być w tej Europie?

Rozumiem, że rząd w Kijowie woła „ratujcie mnie przed agresorem”, bo od tego jest rząd żeby chcieć więcej niewolników dla siebie, ale dlaczego nikt nie chce spojrzeć na sprawę z puntu widzenia mieszkańców Krymu? Dlaczego my – ludzie – myślimy o interesie rządów, a nie ludzi?

Czy to brak wyobraźni czy brak empatii, że życzysz rodzinie, powiedzmy, z Odessy życia w kraju w stanie anarchii, który właśnie żebra o 35 miliardów dolarów pomocy, bo nie ma na wypłaty na następny miesiąc? Ta rodzina dostała właśnie nieoczekiwany prezent od Boga: możliwość dołączenia do kraju, gdzie im się będzie żyło jednak ciut lepiej. I to kraju który dla nich wcale nie jest obcy.

A my jak kompletni idioci bez wyobraźni krzyczymy wburzeni: „ręce precz od Krymu”.

Ale jak Polska miała podobny wybór to sami jakoś chcieliśmy do Unii. Czemu? Bo uważaliśmy, że nam będzie lepiej. Nam – a nie naszemu rządowi!

Czy to wyszło na dobre czy nie to inna sprawa, ale motywacje były zdrowe: myśl o ludziach – nie o państwach.

Więc teraz zróbmy, proponuję, przysługę ludziom na Krymie, w Odessie (tam mam akurat kilku przyjaciół) i okolicach. Zróbmy dla nich jedno: zamknijmy się.

Podziel się z głupim światem