Rafał Ziemkiewicz znowu napisał o Smoleńsku:
Najwyraźniej Ziemkiewicz jest w tej pierwszej grupie, bo pisze o tym Smoleńsku tyle, że człowiek ma wrażenie, że to wydarzenie rangi potopu i arki Noego. Z tą różnicą, że tam nastąpiło spektakularne zwycięstwo, a tutaj żenująca katastrofa. Ale za to nasza, polska katastrofa, a nie jakieś-tam żydowskie zwycięstwo. Tym bardziej powód, żeby o tym gadać i nigdy nie przestać.
Bo każde pokolenie Polaków musi być przypisane do jakiejś katastrofy.
Nasi dziadkowie byli pokoleniem II Wojny Światowej. Nasi ojcowie pokoleniem komunizmu, co zdemoralizował kraj i zrujnował ekonomię. A my? Też chcemy jakąś katastrofę! Też chcemy być Prawdziwymi Polakami, Tak Nam Dopomóż Bóg!
I Bóg dopomógł.
Tak przynajmniej chce wierzyć Ziemkiewicz i inni Wielcy Pisarze Opiewający Smoleńsk. Bo są też inni, na przykład tacy brutalni prześmiewcy jak ja. I co stwierdzają cynicznie, że to nie żaden dopust boży, tylko zwykła konsekwencja bylejakości, wdupiemienia, jakośtobędzia oraz ogólnego burdelu jaki panuje w tym kraju.
Fajnie by się było tym zająć może. Ale tym się muszę zająć niestety ja, bo Ziemkiewicz zajęty czym innym.
Jako, że nie dał nam on alternatywy, zapraszam teraz wszystkich, żeby wybrali w jakiej są grupie.
Jak tu żyć, panie Ziemkiewicz? Z taką katastrofą – jak żyć? Są tylko dwa wyjścia – głosi nam ponuro Wieszcz.
Ja jak najbardziej mogę zapomnieć (i chętnie bym to zrobił gdyby mi ktoś w kółko o tym nad uchem nie brzęczał). Muszę więc należeć do tej drugiej grupy Ziemkiewicza, no trzeciej nogi nie ma. Opisał on moją grupę tak:
„Ci drudzy neurastenicznym chichotem starają się zagłuszyć tych pierwszych, i chyba bardziej jeszcze własne sumienia. I wbrew własnemu najgłębszemu przekonaniu, to oni właśnie popadają w psychiczną aberrację, nie ci, którzy domagają się prawdy.”
Moje uciemiężone sumienie pragnie podziękować Ziemkiewiczowi, że ktoś się za nim w końcu ujął. Wyszło na jaw, że śpiewam sobie o katarze, Korwinie i dupie marynie nie dlatego, że po przeżyciu Wielkiej Bitwy Narodowej Polskiego Samolotu z Postsowiecką Sosną zająłem się ciągiem dalszym swojego życia, ale dlatego, że chcę zagłuszyć sumienie!
Które, przepraszam, co mi się stara powiedzieć, panie Ziemkiewicz? Że to ja te śrubki do samolotu przykręcałem? Że to ja szkoliłem pilotów? Że to ja się uparłem pokazać ruskim, że Polak potrafi i we mgle na nieznanym lotnisku też wyląduje? To ja mówiłem, że znam ruski na poziomie intermediate, bo potrafię policzyć do dziesięciu tak, że Polak obok rozpozna w jakim języku próbuję mówić? Że to ja jestem jednym z oficerów, których połowa wypowiedzi zawiera słowo „k**wa”, a druga połowa składa się wyłącznie ze słowa „k**wa”?
Panie Rafał, poważnie: nie rób pan z siebie wariata. Samolot się rozbił dlatego, bo w państwie polskim jest gówniana organizacja i każdy ma wszystko w dupie. Bo wszystkie procedury są procedurami tylko na papierze, a w praktyce postępuje się według zasady „jakoś to będzie” oraz drugiej: „byle w papierach dobrze wyglądało„. A późniejsze problemy ze śledztwem, pomyłki, niedopatrzenia i niedoróby wynikają z dokładnie tego samego.
I już!
Zastanawiam się do czego w ogóle zmierza to ziemkiewiczowskie „domaganie się prawdy„? To ma jakiś cel, jakies zakończenie?
Ok, załóżmy, że dostaniecie, panowie, tę „prawdę”. I co wtedy? Opublikujecie tekst pod tytułem „a nie mówiłem”? Będziecie mogli z satysfakcją powiedzieć „to skandal”? I to po to to całe gadanie o tym od dwóch lat bez przerwy?
A może coś więcej? Może na przykład kogoś rozstrzelać! O, tak zróbmy: rozstrzelać publicznie odpowiedzialnych!
Po pierwsze jeżeli dobrze oceniłem przyczyny katastrofy, to większość odpowiedzialnych leciała tym samolotem. W końcu to oni byli podobno „elitą kraju”, to oni kształtowali postawy bylejakości, wdupiemienia i jakośtobędzia. Więc już ich nie rozstrzelamy, niestety.
Ale, gdyby chcieć wszystkich współodpowiedzialnych rozliczyć, to należałoby rozstrzelać większość urzędników w tym kraju, 2/3 pracowników państwowych firm oraz 1/3 prywatnych, bo to przecież ich mentalność, ich lenistwo, zaniedbania i mierność sprawiają, że pociągi się zderzają, samoloty spadają, a sprawę, którą w Anglii załatwia się w godzinę przez internet, w Polsce rozpatruje się przez miesiąc udając się osobiście do 3 różnych urzędów w Warszawie.
Rozstrzelanie, rozumiem, pomoże to zmienić?
A może jednak wystarczy tylko „odkryć prawdę o Smoleńsku”, ogłosić ją publicznie, powiedzieć „a nie mówiłem” i na tym poprzestać? To jest ostatecznym celem tego gadania? I pan naprawdę myślisz, że od tego urzędnicy zaczną przykładać się do pracy? Że może zaczną być odpowiedzialni i kreatywni, zamiast wykonywać plan minimum i uprawiać spychologię czekając do szczęśliwej emerytury? Że może następnego dnia rano Bóg ześle nowe procedury szkolenia pilotów i wymieni im mózgi przy okazji? Że wszyscy Polacy od jutra magicznie zapomną słowo „k**wa”?
Nie?
To po ch*j pan dalej o tym piszesz?!