Mam ochotę coraz większą wystawić głowę za okno i krzyczeć od rana do nocy „you are all idiots„.
Zanim znowu ktoś tyleż troskliwy co ułomny matematycznie, zacznie mnie pytać „jak się tam trzymacie w tej Hiszpanii„, sugerując że jest jakiś powód do „trzymania się”, pragę zwrócić jego debilowatą uwagę na matematykę.
Ile normalnie ludzi umiera w Madrycie?
Zadałeś sobie kiedyś to pytanie, panikujący człowieku?
Policz sobie z grubsza, bo to łatwe. Po to mamy internet i mózg. Umieralność w Hiszpanii (roczna) wynosi ok. 10 osób na 1000. Znaczy: 1% około. W Madrycie i okolicach mieszka ok. 6 milionów ludzi, więc łatwo policzyć, że średnio umiera tam bez żadnych epidemii ok. 160 osób. Dziennie! W sezonie wirusowym zapewne więcej, może z 200.
Czy jest to powód do strachu? Niewątpliwie jest, ale nie bardziej niż w ogóle życie. Bo – przypomnę na wypadek jakby od tego dobrobytu mózg się komuś zatrzymał – ludzie są śmiertelni. Tak, ty też. Grozi nam śmierć. Tobie grozi śmierć.
Jeżeli chcesz w związku z tym panikować, to proszę bardzo, ale:
- panikuj codziennie i całe życie, a nie akurat teraz
- nie zmuszaj innych do panikowania razem z tobą
Pytanie właściwie brzmi: czy ludzi w Madrycie umiera teraz znacząco więcej niż normalnie?
Nie wiadomo. Nikt nie podaje naprawdę istotnych informacji. W całej Hiszpanii z tych co umierają wirusa wykryto u 500 osób – i przeciętny człowiek rozumie to jako „500 osób umarło od wirusa”. Nie. To nie jest prawdziwe zdanie, tylko ty masz problemy z analitycznym myśleniem. To, że ktoś umiera mając w organiźmie wirusa to może znaczyć różne rzeczy:
- wirus był głównym powodem
- wirus bardzo mu pomógł przenieść się na tamten świat
- wirus tylko trochę przyspieszył inne problemy
- wirus w ogóle nie miał znaczenia
Numer 3 wydaje się najbardziej prawdopodobny, i tak sugerują wypowiedzi wirusologów. Ale jak mówię: nie wiadomo, bo nikt nie podaje naprawdę istotnych informacji.
Istotne pytanie: czy gdyby nie miał wirusa to by ten człowiek nie umarł?
No umarłby zapewne, tylko pewnie później i przyjemniej. Albo później i nieprzyjemniej. Nie wiem. I się nie dowiem, bo żaden bieda-dziennikarz o to nie pyta i tego nie sprawdza. Nie wiem dlaczego, może dziennikarze są naprawdę wyjątkowymi idiotami, a może mają presję szefa, a może nikogo to już w ogóle nie obchodzi jak wygląda sytuacja, tylko wszyscy chcą się BAĆ, bo to takie fajne i klimatyczne.
W Madrycie umiera z wirusem więc coś ze 100 osób dziennie. A normalnie umiera z 200. No i nie wiadomo teraz, czy łącznie wszystkich śmierci jest teraz bardziej 200 czy bardziej 300, bo – jeszcze raz przypomnę – nikt nie zadaje najważniejszych pytań i nie ma najważniejszych informacji.
Ale jedno jest pewne: matematyka mówi, że nawet w najgorszym przypadku trudno to uważać za powód do pytania „jak się trzymacie”, skoro umierających w szczytowym momencie epidemii nie jest więcej niż nawet 200%. I problem dotyczy najbardziej słabych z bardzo, bardzo nielicznymi wyjątkami, które rozdmuchuje się do niewiarygodnych rozmiarów.
Pani co się zna twierdzi mówi, że „krematoria w Madrycie nie nadążają”. Takie zdanie może zrobić wrażenie na panikującym stadzie niepełnosprawnych matematycznie, ale ja umiem liczyć. I ufam matematyce daleko bardziej niż redaktorom gazet, którzy sprytnie dobierają tytuły czy łatwym do manipulacji pożeraczom reklam, tresowanych całe życie do odruchowego reagowania na hasła.
Pani mówi, że jest ok. 40 krematoriów w Madrycie. Każde może dziennie obsłużyć do 5 klientów. Oznacza to, że kiedy w sezonie grypowym umiera do 200 osób dziennie, krematoria pracują akurat na styk.
Jest to ekonomicznie sensowne i potwierdza, że dane są z grubsza prawdziwe.
Jeżeli teraz, skutkiem nowego wirusa umieralność jest trochę wyższa i wynosi powiedzmy 120% corodznej normy, to jasne jest że muszą zrobić się kolejki.
Posłuchajcie teraz jak to brzmi: „umieralność jest wyższa o 20% niż normalnie”. Czy to dobry tytuł do gazety? Średni.
Jakbym ja był redaktorem to wybrałbym taki: „krematoria w Madrycie nie nadążają!”
A gdybym z kolei całe życie spędził na bezmyślnym konsumowaniu reklam, to moim odruchem teraz po przeczytaniu tytułu by była teraz makabryczna wizja trupów zalewających ulice Madrytu niczym wino. Kiedy pisałem do Interii odkryłem, że połowa ludzi czyta tylko artykuł, połowa z pozostałym tylko lid (to podsumowanie pod tytułem). Z pozostałych, którzy w ogóle przeczytają tekst, większość go nie rozumie, z racji wtórnego analfabetyzmu.
I mimo że mam tu dalej w ramce wyróżnienie za jednego z najlepszych dziennikarzy obywatelskich w Polsce, zrezygnowałem ostatecznie z myśli, żeby być dziennikarzem. To jest zawód dla ludzi albo bardzo niemoralnych albo bardzo niekompetentnych.
Tymczasem w rzeczywistości nie wiadomo nawet czy śmiertelność w ogóle jest nawet wyższa o 10% czy o 100%. Nie wiadomo od czego ci ludzie właściwie umierają. Nie wiadomo co te liczby, którymi się publiczność masturbuje, w ogóle mierzą.
Jest pewne, że umieralność musi być teraz znacząco wyższa niż normalnie. Tego można być pewnym akurat.
Bo co prawda mniej ludzi umiera od wypadków samochodowych, ale nasze organizmy są przez tą całą historie poważnie osłabione. A jak jesteśmy osłabieni to chorujemy częściej. Na to osłabienie wpływa:
- stres od generalnej paniki
- trach przed zagrożeniem
- zły humor i ponure myśli
- siedzenie w domu i osłabianie organizmu przez brak ruchu
- siedzenie wśród zarazków, które inkubują się w ciepłych domach
- odcięcie ludzi od masy rzeczy, których potrzebują; lekarstw, powietrza, odwiedzin, porad psychologów, cotygodniowej kawy w ulubionej kawiarni, jazdy rowerem, wąchania kwiatków
- to, że jesteśmy osłabieni po zimie, jak co roku
Na umieralność wpływa też na pewno przydzielenie kupy nowych zadań obsłudze szpitali. I fakt, że wpada do szpitala na przebadanie każdy kto się przestraszy kaszlu. Nad każdym takim lekarz musi teraz postać, zrobić mu test na koronawirusa i co tam jeszcze. Podczas kiedy normalnie zająłbym się w tym czasie kim innym. Tak, nie nadążają tam w szpitalach – ale nie wiadomo dokładnie z jakiego powodu.
Niewytłumaczalna czysto biologicznie różnica między umieralnością w Hiszpanii i Niemczech sugeruje, że głównym powodem jest jednak to że Niemczech jest porządek i dobra organizacja, a w Hiszpanii burdel i „jakoś to będzie”.
Do wszystkich tych czynników przyczyniacie się, kochani sami. Bo jesteście idiotami. Bardzo was lubię, misie, ale muszę wam to uświadomić: you are all idiots. Zmniejszacie swoje szanse na własne życzenie.
I w końcu ten masowy wtórny analfabetyzm, przed którym ostrzegałem od lat, przynosi ponure żniwo.
Przestańcie. Ok? Niech matematyka będzie waszym przyjacielem. Nie rząd. Rząd przez swoje działania zabił i zabije jeszcze dużo więcej ludzi niż samo pojawienie się nowego wirusa. Ale rząd zabija twierdząc, że ratuje w waszym imieniu.
Więc to wy musicie przestać być głupi. Nie rząd.
Bo jak jest zagrożenie dwa razy większe niż normalnie, to należy bać się 2 razy bardziej niż normalnie. A nie 200.
Ale gdyby ludzie rozumieli różnicę między 2 a 200 to nie musiałbym dzisiaj tego pisać.
No, to teraz już przynajmniej wiecie po co w szkole była ta matematyka.