Regularnie pojawiają się na Facebooku głosy ludzi, którzy po wpisie, który akurat im się nie spodoba, czują się w obowiązku poinformować mnie ze smutkiem i żalem, że:
- skończyłem się
- zacząłem się (bo robię nowe rzeczy, które mi nie wychodzą, a powinienem robić co robiłem dawniej)
- wypaliłem się (i to źle)
- rozpaliłem się (i to jeszcze gorzej)
- nie jestem kobietą, więc nie mogę mówić o kobietach
- nie jestem magistrem, więc nie mogę krytykować uczelni
- mam obsesje
- jestem zbyt dziecinny
- jestem zbyt dorosły
- jestem zielonoświątkowcem
- ateistą
- katolikiem
- nie jestem zielonoświątkowcem, ateistą ani katolikiem
- nie czytałem niczego, bo jakbym czytał to bym miał takie samo zdanie jak oni
- nie widziałem ważnego filmu na YouTube, bez którego nie mogę się pokazywać w internetowym towarzystwie
Jednocześnie życzą zdrowia i zmiany na lepsze. Bo kiepsko ze mną i przykro im na to patrzeć.
Już sam fakt, że ktoś pisze takie rzeczy, tracąc czas dla kogoś, kto jest ewidentnie nie wart tego czasu, świadczy o jakimś zaburzeniu psychicznym. No bo z jednej strony mówi, że nie warto było tracić czasu na przeczytanie tekstu, z drugiej strony spędza jeszcze więcej czasu pisząc o tym jaki ten tekst był żałosny.
Ci ludzie są do tego stopnia nieogarnięci, że nie potrafią znaleźć nigdzie przycisku „odsubskrybuj”, „nie lub”, „daj se spokój” itd. w związku z czym ciągle wracają, męczą się, i stękają, i jęczą, i narzekają do usranej śmierci.
Zachowują się tak, jakbym ja MIAŁ OBOWIĄZEK tworzyć to co im się podoba, a oni MIELI OBOWIĄZEK na to patrzeć.
Trudno, nacisnę ten guzik za nich. Zanim napiszą komentarz na cztery strony informujący, że odchodzą i wyjaśniający szczegółowo dlaczego to jest moja wina, w błogiej nieświadomości, że nigdy tego nie przeczytam.
Ale zanim nacisnę, chciałbym jasno uświadomić jedną rzecz, każdemu, niezależnie od poziomu hodowanego egocentryzmu czy zawiści.
Człowieku, masz prawo, żeby ci się nie podobało! Masz prawo wybierać kogo chcesz czytać, słuchać, oglądać, znosić!
Dlaczego się zachowujesz tak, jakby ktoś cię do czegoś zmuszał? Mi się bardzo podoba, że ten, kto chce mnie posłuchać, robi to z własnej chęci, a nie z przymusu, jak dzieci w szkole. Ten fakt, to dla mnie nieustające źródło radości i motywacji.
Może twoja mama cię okłamała: wcale NIE MUSISZ do niej dzwonić 7 razy dziennie. NIE MUSISZ z nią mieszkać do śmierci. A po śmierci NIE MUSISZ chodzić co tydzień na jej grób.
Twój kraj cię okłamał: wcale NIE MUSISZ mieszkać w Polsce. NIE MUSISZ czuć się Polakiem, jak nie masz ochoty.
Okłamali cię nauczyciele: wcale NIE MUSISZ mówić „przyszedłem” zamiast „przyszłem„. NIE MUSISZ pisać „piąty września„, tylko „piąty wrzesień„. Może się to nie zgadza z zasadami z Bardzo Poważnych Książek, ale NIE MUSISZ.
Każdemu kto cię przekonuje, że musisz to i tamto, bo się tu i tam urodziłeś, bo tak trzeba, bo to twój obywatelski/uczniowski/synowski obowiązek zaśmiej się w twarz: bo to co mówi, nie świadczy o tym, że ty jesteś czegoś winny, tylko o nim, że jest umysłowym niewolnikiem.
Wzbudzanie w kimś poczucia winy, żeby go do czegoś zmusić jest (tutaj proszę dzieci o zatkanie uszów) skurwysyństwem, jakich mało.
Oj, wy biedni, sfrustrowani ludzie, którzy sami siebie nie rozumiejąc, sprowadzacie wszystkich do poziomu NORMALNOŚCI. Jakiegoś nieistniejącego wzoru, za którym ślepo biegacie jak kot za gołębiem, nie patrząc na straszne koszty…
Ale ja jestem po waszej stronie. Szukam człowieka w was, tego związanego, zakneblowanego człowieka. Tego, który wychodzi tylko pod wpływem dużej ilości alkoholu, na imprezach, o których się później mówi „sorry, nic nie pamiętam”, przykrywając wstyd nonszalancją.
Wyrzucam więc takich, bo męczą, siebie i innych. Zmieniają miejsce rozmów w gabinet psychiatry.
Ale to nie jest akt agresji. To przypomnienie, że NIE MASZ OBOWIĄZKU. Ani ja NIE MAM OBOWIĄZKU. Nikt nie ma żadnego obowiązku, chyba że sam się do czegoś zobowiązał.
Wolny człowiek – nie przymuszony, nie zastraszony, nie uzależniony – nie będzie się liczył z twoim zdaniem tak, jak ktoś kto jest przymuszony, zastraszony, uzależniony.
Dla każdego, kto rozumie koncepcję wolności jest to oczywiste. Ale dla tego, kto wolność odrzuca to jest nie do zaakceptowania.