Wybory 2019

2019-10-13Blog25902

Z chęcią bym złamał sobie ciszę wyborczą, bo nie mieszkam w Polsce i polskie prawo mam chwilowo w nosie.

Tyle, że i tak sondaży żadnych nie znam, a agitować nie mam na kogo. Smutno. A zniechęcanie ludzi do chodzenia na wybory nie podpada pod agitację, tylko wręcz przeciwnie.

Więc pozniechęcam was jeszcze.

Najbardziej zniechęcającym argumentem powinno być to, że ludzie generalnie w swojej masie zwariowali i nie wiedzą co czynią. Przykładem niech będzie Grecja.

Grecja to kraj, który siedzi od lat w bankructwie. Sytuacja nie wygląda tam co prawda tak źle jak w Wenezueli (dawniej czwarty najbogatszy kraj świata z największymi złożami ropy naftowej na świecie) i Zimbabwe (dawniej jedno z bogatszych państw Afryki z dużym zasobem zasobów naturalnych), ale tylko dlatego, że od początku kryzysu Grecja dostała 240 miliardów euro darmowej kasy z europejskich instytucji finansowych. Jest to tyle ile wydaje cały budżet Polski przez 3 lata. To największy prezent w historii wszechświata, podarowany jednemu państwu przez kolegów.

Mimo to Grecja dalej jest na minusie. Pieniądze przejedli, przepili i pożyczają dalej. Tym razem już samodzielnie.

I pomyślcie sobie do jakiego stopnia ludzie powariowali, kiedy wam powiem, że temu kompletnemu bankrutowi, który od dziesięciu lat żyje tylko dlatego, że go utrzymuje mama-Europa, kupa frajerów pożyczyła właśnie kupę pieniądze na procent… ujemny.

Tak, nie żartuję: w środę rząd Grecji zebrał pół miliarda euro na dalsze jedzenie i picie w zamian za obietnicę, że za trzy miesiące odda… mniej!

Dzięki temu każdy kto pożyczył coś Grecji ma już nie tylko szansę, ale absolutną pewność, że straci. Bo jak Grecja ogłosi w tym czasie znowu niewypłacalność to odzyska część albo nic. A jeżeli Grecja przetrwa, to straci, bo dostanie za obligacje mniej niż zapłacił.

Nie rozumiałbym tego idiotyzmu nawet gdyby chodziło o kraj o solidnych podstawach gospodarki, bo jakim trzeba być pomyleńcem, żeby inwestować w coś po to, żeby stracić? Już nawet nie mówię o inflacji, która zżera wartość wszystkich głównych walut świata, co gwarantuje stratę nawet kiedy pożyczka jest na 0 procent.

No tak. Pożyczać komuś, kto jest od przynajmniej dziesięciu lat niewypłacalny i żyje wyłącznie z tego co wyżebra, na minus 0,02 procent, toż to interes życia!

I co to ma wspólnego z chodzeniem na wybory?

Jak to co? Przecież tak zdrowo i trzeźwo myślących ludzi wybiera się w demokratycznych wyborach! Naszym obywatelskim obowiązkiem jest bowiem dać mandat władzy komuś takiemu jak my – kto nie umie liczyć, przewidywać ani brać pod uwagę zbyt odległych konsekwencji.

Pomagają w tym wszystkim takie ludowe elity jak Marcin Kaczmarczyk, autor artykułu w Gazecie Wyborczej, niewątpliwie ekspert, który napisał to wszystko o Grecji i dał tytuł: „Grecja wraca znad przepaści„.

Widać co znaczy wśród elit: „powrót znad przepaści„. Dobrze jest nie wtedy, kiedy nauczysz się żyć odpowiedzialnie i samodzielnie utrzymywać, ale wtedy, kiedy przekonasz rzeszę frajerów, żeby ci pożyczali pieniądze w nieskończoność na ujemny procent.

To bardzo przyjemna myśl. Ale jak długo da się tak żyć? Długość przetrwania jest wprost proporcjonalna do tego, ile twoi rodzice zdążyli wcześniej uzbierać. W przypadku Niemiec – może to potrwać. W przypadki Polski – trochę gorzej.

Nie czepiam się akurat Marcina Kaczmarczyka – jest tylko głosem tego, co wszyscy myślą. Jest uosobieniem beznadziejnie krótkowzrocznego sposobu myślenia, który każe pisać pod artykułem „obligacje z niewielką ujemną rentownością wcale nie są takim złym papierem wartościowym” i dać uzasadnienie, że te papiery posłużą jako gwarancja pod kolejne kredyty – jeszcze bardziej toksyczne.

Zbiorowej, demokratycznej głupoty nie jest w stanie wzruszyć nawet lekcja z wydarzeń 2008 roku (zwanych „kryzysem”) kiedy to przyczyną całej lawiny bankructw było właśnie mnożenie toksycznych kredytów, udzielanych pod inne toksyczne kredyty, których ostatecznym gwarantem było państwo.

Którego bezmyślnych liderów wybrały bezmyślne rzesze chodzących na wybory.

O, to akurat dziś. Początek serii niefortunnych wydarzeń. Tak, wszystko zaczyna się dziś.

Tych co liczą, rozumieją i patrzą na odległe skutki jest marna garstka w morzu uprawnionych do głosowania. Ostateczny wniosek logiczny płynie więc z tego taki: nie idź na wybory.

Dlaczego? Bo jeżeli jesteś jednym z tych myślących, niczego nie zmienisz. Twój pojedynczy głos nie ma wpływu na nic (jeżeli się nie zgadzasz to kłóć się z matematyką, nie ze mną), a nawet gdyby tacy ludzie dobrze się zorganizowali i połączyli swoje siły, to i tak jest ich za mało. Sorry.

Jeżeli z kolei jesteś jednym z tych pozostałych, wtedy moja rada jest taka sama: nie idź na wybory. Bo masz za mało wiedzy i niefortunne podejście. Wybierzesz więc niechcący kogoś, kto za twoje własne pieniądze da ci kiełbasę, wręczy ci balonik, zorganizuje ci marnej jakości teatr i zrobi wszystko, żebyś miał do niego zaufanie. Ale po odpowiednio długim czasie twoje sąsiedztwo zmieni się w Zimbabwe. A ty nie będziesz rozumiał jak do tego doszło.

Więc przynajmniej nie obciążaj swojego sumienia, że ostatecznie ty sam za to odpowiadasz. Nikt cię nie zmuszał żeby głosować. A od tego zło się zaczyna.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: błogosławiony kto bankrutuje pierwszy. Albowiem dla niego jeszcze wystarczy.

Niech nam żyje Grecja, która właśnie „wraca znad przepaści” i może sobie dalej konsumować za pieniądze przyszłych synów i wnuków Europy. O ile zechcą zapracować się na śmierć płacąc za beztroskę rodziców. Ważne tylko kogo sobie znajdą jako winnego. Chciałbym wiedzieć czy już uciekać i dokąd.

Oto dziś dzień wyborów. Tak więc idę nad morze a potem na piwo. Jakie to szczęście być niewierzącym!

Podziel się z głupim światem