Czytałem ostatnio artykuł o tym, że drzewa rosną szybciej. Zjawisko jest prawdopodobnie efektem efektu cieplarnianego.
Krótko mówiąc: im więcej pierdzimy dwutlenkiem węgla, tym więcej lasy pierdzą tlenem.
Zemsta drzew!
Wygląda więc na to, że im więcej w powietrzu gazów cieplarnianych, tym lepiej drzewom, a im lepiej drzewom, tym więcej produkują tlenu, a im więcej produkują tlenu, tym robi się chłodniej.
I tym oto sposobem planeta jest uratowana przed gorącym latem i łagodną zimą. Wszystko wraca do normy i można się znów cieszyć z tego, że ludziom i zwierzętom odmarzają tyłki, zady i odwłoki.
Zgadzało by się to z danymi, które wskazują, że klimat na planecie robił się na przemian to ciepły, to znów zimny. Sam. Jak? Cudem najwyraźniej, bo ekologów w średniowieczu nie było. Planeta regulowała się sama.
Teraz, oczywiście, bez dotacji rządowych dla ekologów, ziemia sobie już nie poradzi. Co, jako dowód, widzieliśmy na wielu filmach typu „2012”.
Badania drzew potwierdzają mi kolejny raz hipotezę, że ziemia jest systemem samoregulującym się. Każde zbytnie odchylenie danego parametru od normy uruchamia mechanizmy, które ten parametr wychylają w drugą stronę. Przypadek?
No a jak! Samoregulujące się wieloelementowe złożone systemy rosną na drzewach.
Widziałem na filmie.
Że niby co innego? Projektant?
Tak, i jeszcze mi pewnie wmówicie, że komputer też wymyślił jakiś projektant.
Ludzie to takie głupie… A przecież każdy wie, skąd się biorą komputery.
Ze sklepu.
A ziemia skąd się wzięła? Z Big Bangu. Analogia tak genialna, że tylko filmiki popularnonaukowe robić i na YouTube wrzucać.
Quod erat demonstrandum, amen.