Jako, że życzenia albo się nie spełniają albo spełniają się odwrotnie, życzę Państwu na te święta choroby, nieszczęścia i porażek, permanentnego braku alkoholu, wielu dni samotności oraz chłodnych relacji z bliskimi i wiele patologii w rodzinie.
Jednocześnie informuję, że wszystkie życzenia świąteczne od firm, instytucji, organizacji pozarządowych, grup nacisku oraz partii wyrzucam bez czytania tam, gdzie ich miejsce.
Życzenia zaś od przyjaciół przyjmuję z wyrozumiałym politowaniem, uprzejmie potakując z dobrotliwym uśmiechem, którego nauczyłem się onegdaj od Świętego Mikołaja w Tesco. Staram się w tych czułych momentach nie przewracać oczami za każdym razem, kiedy mi powtarzają w kółko te same życzenia od trzydziestu lat. Przeciwnie: cieszę się, że oszczędzono mi wyrzutów sumienia w stosunku do owych zacnych ludzi, bo wiem, że skopiowanie z internetu wzruszających, słodkich wierszyków zupełnie nic ich nie kosztowało. A jeżeli dobry mój znajomy wyśle życzenia masowo do czterdziestu znajomych ze skrzynki adresowej (a ja jestem pośród nich) to jestem wręcz szczęśliwy, że oszczędził w życiu tyle cennego czasu. Wszak życie jest krótkie, i tyle jeszcze kopiowania przed nami.
Przyznam z pewnym zażenowaniem, że mam czasem ochotę powiedzieć przyjaciołom, że nie obchodzę tych świat. Ale powstrzymuję się za każdym razem, bo mogliby to przypadkiem uznać za niecną sugestię z mojej strony, że zupełnie mnie nie znają. To samo też czynię, kiedy życzą mi rzeczy, które jawią mi się jako wstrętne, nieprzyjemne lub nudne.
Tak więc jeszcze raz: chorych, pochmurnych świąt!
Życzy,
baron Martin Lechowicz